Wspomnienie z roku 2011

Kraj
Jordania
Miasto
Amman
Rok
2011
Czas trwania praktyk
2 miesiące

Zdjęcie 1

Dojazd

Aby dojechać do Ammanu, zakupiłam z dużym wyprzedzeniem bilety lotnicze z linii AirBaltic (był najtańsze oczywiście). Lot do Rygi był szybki i przyjemny. Tam musiałam poczekać 2 godziny na przesiadkę …i potem zaczęły się jazdy. W samolocie do Ammanu (z międzylądowaniem w Bejrucie) 90% ludzi było pochodzenia arabskiego. Miałam tą przyjemność być otoczona rozwrzeszczanymi, arabskimi dziećmi bez opieki. Z powodu jakiś problemów w Bejrucie, moja męka była przedłużona o kolejną godzinę.

Na lotnisku, każdy Europejczyk musi zakupić wizę. Wizę można kupić tylko za dinary jordańskie, więc czekała mnie strata kolejki i marsz do kantoru. Wzięto zdjęcie oczu, zadano parę dziwnych pytań, zapłaciłam 20JD i było po sprawie.

Prawie, bo wiza ta ważna była tylko przez miesiąc i w późniejszym czasie czekała mnie wycieczka na posterunek policji, ściąganie odcisków palców starym sposobem. Czyli wyszłam wybrudzona czarną kalką, gdyś w Jordanii w toaletach mydła się nie uraczy.

Wracając do lotniska… Już po wszystkich przygodach, czekało na mnie dwóch uśmiechniętych Jordańczyków, którzy zabrali mnie do hotelu.

Zakwaterowanie

Tak. Mieszkałam w hotelu. Hotel z trzema gwiazdkami. Jeżeli ktoś podróżuje po krajach arabskich, to była to typowa trójka :). Pokój ubogi, ale czysty. Śniadanie przez dwa miesiące to samo. Basen zawsze pełny tubylców, co jest jednoznaczne z „zamknięciem basenu dla turystów”. Obsługa przemiła. Nawet rozrzucone t-shirty były zawsze poskładane w kosteczkę.

Koszty głównie pokrywał Uniwersytet Jordański. Ja musiałam dopłacić tylko 2JD/dobę.

Praca/praktyka

Jeśli chodzi o moje miejsce pracy, to trafiłam średnio. Pierwszy miesiąc był zadowalający, natomiast drugi (Ramadan) było tragicznie. Nie robiłam dosłownie nic. Nic. Chociaż nie, przeczytałam książkę i napisałam pracę magisterską.

Do pracy dojeżdżałam taksówką bądź tubylczym busikiem na zmianę. Taksówka była droższa (1,5JD) ale byłam w pracy w 15 min. Natomiast podróż busikiem (0,6JD) zabierała mi 50 min.

Podczas pierwszego miesiąca głównie zapoznano mnie urządzeniami w laboratoriach (głównie chromatografy i metoda In-vitro).

Niestety większa część firmy nie mówiła po angielsku, bądź bała się mówić. Zaledwie niecałe 10 osób było w stanie coś mi wytłumaczyć, czy porozmawiać o pogodzie.

Ludzie

Ludzi poznałam wielu. Innych uczestników praktyk z wielu krajów. Nie tylko Europy. Cały IAESTE Team z Jordanii, który przez cały czas nas zabawiał, dbał i wyciągał z kłopotów.

Jak zwykle za granicą trafi się na Polaków. Razem ze mną było dwóch chłopaków, z Łodzi i Poznania.

Jordańczycy. Bardzo otwarci ludzi. Przyjaźni … ale trzeba jednak uważać, bo sytuacje zdarzały się różne. Jak cię polubią, to dziennie będą utrzymywać kontakt, będziesz miał przyjemność zasiąść przy tradycyjnym, rodzinnym stole i zabiorą cię na wycieczki. Jak cie nie polubią… to jesteś w kiepskiej sytuacji :P

Jak się spodziewałam, Jordania jest typowym krajem arabskim. W wielu miejscach ludzie piszą, że jest najbardziej zeuropeizowana i tolerancyjna… nieprawda. Ja bardzo lubię arabską muzykę, jedzenie, styl życia. I czułam się jak w bajce. Na początku. Po pewnym czasie można dostrzec (szczególnie na biodrach), że kuchnia jest bardzo tłusta bądź bardzo słodka. Zaczepianie na ulicy zaczyna irytować a nie bawić. Zawyżone ceny za jasną karnację i niebieskie oczy zaczyna się odczuwać jako niesprawiedliwe. Przecież nie przyjechałam tam na wakacje. Pracuję tam. Mieszkam. Zarabiam tak jak oni! No i z każdym dniem odkrywałam czego mi nie wolno. Dlaczego? Bo byłam kobietą. Myślę, że praca w tym kraju może być rajem… dla mężczyzny.

Miasto

Amman jest olbrzymim miastem położonym w dolinie oraz na otaczających ją wzgórzach. Widok z dachów, bądź Cytadeli był zawsze przepiękny.

W Ammanie można spędzać czas chodząc między stoiskami i małymi sklepikami w Downtown, albo usiąść w gwarnej kawiarni, napić się miętowej herbaty i zapalić shishe. Niestety alkoholu nigdzie nie podają.

Można również zwiedzać. Amman dysponuje licznymi muzeami, piękną Cytadelą na wzgórzu z ruinami rzymskimi, rzymski teatr i inne.

Oczywiście nie można sobie odmówić wycieczki nad Morze Martwe, położone zaledwie 40km od stolicy, Petry, Wadi Rumm czy nad Morze Czerwone.

Podsumowanie

Były to niezapomniane wakacje, pełne niespodzianek, sprzeczności odmienności. Dzięki tym dwóm miesiącom jestem bogatsza o wiele doświadczeń, poznałam wielu ludzi, i za nic w świecie nie oddałabym tych wspomnień.

Galeria