Zdjęcie 1
Podróż do Mongolii od dłuższego czasu była moim marzeniem. Polecam! Kraj piękny i ciekawy, odmienny od wszystkiego co znamy z naszego europejskiego podwórka. Czy jednak warto wybrać się tam akurat na praktyki zawodowe? Zdecydujcie sami…
Zdjęcie 2
Potwierdzenie przyjęcia mnie na praktyki otrzymałam bardzo późno. Niecałe trzy tygodnie przed planowaną datą wyjazdu i w dodatku w środku sesji. Nie była to najprawdopodobniej kwestia niezdecydowania pracodawcy - ktoś chyba zapomniał przekazać potwierdzenie. To był tylko wstęp do trudności komunikacyjnych z komitetem w Mongolii. Bardzo trudno było mi uzyskać potwierdzenie podstawowych spraw (np. gdzie będę mieszkała i czy ktoś odbierze mnie z lotniska). Dopiero kontakt z moim supervisorem rozjaśnił mi trochę sytuację. Wszystko to wynika po części z kiepskiej organizacji komitetu w Ułan Bator, ale także z mentalności tamtejszej ludności. Na miejscu okazało się, że są mili i pomocni.
Zdjęcie 3
Pierwotnie mój plan przewidywał podróż koleją transsyberyjską. Z uwagi na to, że potwierdzenie praktyk dostałam bardzo późno, plan się nie powiódł – zbyt mało czasu na wyrobienie wiz, zakup biletu itd. Poleciałam więc samolotem z przesiadką w Moskwie. Opcję tą wybrałam oczywiście dlatego, że była najtańsza. Czasem jednak korzystniej jest lecieć przez Pekin lub z Frankfurtu (wtedy już bezpośrednio do Ułan Bator). Do stolicy przyleciałam w środku święta Naadam, dlatego wszystkie urzędy były pozamykane. Musiałam czekać więc kilka dni, aby zarejestrować się w Immigration Office. W tym czasie dostałam miejsce w akademiku w Ułan Bator, poznałam studentów przebywających tam na praktykach i zaliczyłam wycieczkę do Terejl (wioska i park narodowych na wschód od UB). Zdecydowanie więc nie przeszkadzał mi taki obrót spraw.
Z Ułan Bator do Erdenetu jest nieco ponad 300km, jednak, jak wszelkie przemieszczanie się po Mongolii, zajmuje to zdecydowanie więcej czasu niż w Europie. Jest kilka opcji. Można zdecydować się na niewielki busik (kilkanaście tysięcy tugrików, uchodzą jednak za bardzo niebezpieczne, ok.6h), taxi (zabiera 4 osoby, ok. 25tys.T/osobę, ok.6h, trochę bezpieczniejsza, ale również niewygodna forma) lub pociąg. Osobiście polecam opcję ostatnią. Jest to co prawda najdłuższa podróż - pociąg jedzie całą noc (12h), jednak wykupując miejsce w klasie drugiej (12tys.T) lub pierwszej (24tys.T) można się spokojnie wyspać. W klasie trzeciej (7tys.T) może być różnie, ponieważ nie posiadasz przypisanego sobie własnego miejsca do spania, ale na pewno może być to ciekawa przygoda.
Zdjęcie 4
Akademiki zarówno w UB jak i w Erdenecie są całkiem przyzwoite i zazwyczaj opłacane przez pracodawcę lub uczelnię. W obu przypadkach są one przeznaczone specjalnie do studentów zagranicznych. Ja za każdym razem trafiałam do samodzielnego pokoju, niektórzy mieli współlokatorów. Do każdego pokoju przynależy łazienka. W razie problemów, zarządcy akademików służą pomocą. Braki ciepłej wody czy prądu nie należą jednak do rzadkości, choć latem nie stanowi to raczej problemu. Co do internetu, był dostępny w akademiku w UB, w Erdenecie natomiast miałam dostęp tylko w laboratorium (miałam tam na to dużo czasu, więc zupełnie mi to nie przeszkadzało).
Zdjęcie 5
Zgodnie z opisem oferty praktyk, powinnam była pracować w Laboratorium Hydrometalurgicznym należącym częściowo do kopalni miedzi i molibdenu, częściowo do uniwersytetu. Kiedy przyjechałam do Erdenetu okazało się, że większość pracowników laboratorium jest właśnie na urlopie i właściwie nie mają dla mnie żadnej pracy. Mój supervisor bardzo zdziwił się, że chciałabym coś konkretnego robić przez te 6 tygodni:/ Po krótkiej dyskusji dowiedziałam się, że on nie ma dla mnie żadnego projektu, w związku z czym muszę wymyślić coś sama. Ponieważ w Polsce robiłam specjalizację z hydrogeologii, postanowiliśmy, że sporządzę raport na temat stanu wód w okolicy kopalni. Nie wniosło to zbyt wiele do mojej wiedzy w tym temacie, było jednak ciekawym doświadczeniem. Podejście do ochrony wód w Mongolii jest diametralnie różne od europejskiego, w związku z tym, zobaczenie jak to wszystko działa od środka było dla mnie bardzo interesujące (a trochę też przerażające…). Robiłam więc sobie mój raport na podstawie analiz jakie otrzymałam, byłam na poborze prób, a między czasie szwendałam się trochę po różnych działach w kopalni i na uniwersytecie. Na koniec oprócz napisania raportu o stanie wód miałam przygotować prezentację na temat praktyk, moich odczuć związanych z pobytem w Mongolii oraz na temat Polski.
Moje odczucia co do praktyk nie są odosobnione. Nie spotkałam się z nikim (a poznałam około 20 osób, które w różnych okresach odbywały w Mongolii praktyki), kto powiedziałby, że ma pełnowartościowe praktyki i wiele się na nich nauczył. Mongolskie podejście do pracy jest po prostu całkiem inne niż nasze (podobnie jak np. podejście do punktualności;)
Zdjęcie 6
Z racji tego, że moja praca nie była zbyt absorbująca, z czasem wolnym nie było większych problemów. Zazwyczaj przychodziłam do pracy ok. 9 rano, między 12 a 14:30 miałam przerwę na lunch i potem wracałam jeszcze na jakieś 3h albo i krócej. Ponieważ Erdenet jest niewielkim miastem (100tys. mieszkańców, drugie co do wielkości miasto Mongolii;), otoczonym przez ładne górki, dawało mi to możliwość zaliczania kolejnych okolicznych wzniesień, nawet w ciągu tygodnia. Rozrywki dostępne w Erdenecie są mocno ograniczone - można iść na piwo, do restauracji lub na biliard (bardzo w Mongolii popularny) lub karaoke (też bardzo popularne, choć nigdy nie próbowałam) i to właściwie tyle. Mimo postkomunistycznych budynków i niewielkiej ilości atrakcji, miasto to ma swój urok i zdecydowanie wolę je od zatłoczonego i zaśmieconego Ułan Bator.
W czasie trwania moich praktyk, w Erdenecie przebywał jeszcze tylko jeden student IAESTE. Pod względem towarzyskim lepsze są więc może praktyki w Ułan Bator, ja jednak nie narzekałam. Chłopak ze Szwajcarii był bardzo sympatyczny i choć byliśmy skazani właściwie tylko na siebie (bardzo trudno znaleźć jest kogoś mówiącego po angielsku), całkiem przyjemnie spędzaliśmy czas. Pomijając wspomniane wcześniej popołudniowe wypady na okoliczne górki, wybraliśmy się m.in. na weekend do jurty jednego z pracowników kopalni, gdzie poznaliśmy wiele zwyczajów mongolskich rodzin, a jeden weekend spędziliśmy wałęsając się z parą Francuzów podróżujących z Francji do Japonii na rowerze (!!). Potem Timon wyjechał, ale też raczej się nie nudziłam. Razem z trójką studentów, odbywających praktyki w UB, zorganizowaliśmy sobie tygodniowy wypad nad jedno z najpiękniejszych miejsc w Mongolii- Jezioro Chubsuguł (nikt w pracy nie miał oczywiście nic przeciwko, abym się urwała na trochę, musiałam ich tylko zapewnić, że wyjazd jest w pełni bezpieczny).
Zdjęcie 7
Niestety niskie ceny w Mongolii należą już do przeszłości. W tej chwili (poza tanim mięsem) właściwie są na poziomie cen w Polsce lub czasem nawet wyższe. Usługi turystyczne są bardzo drogie, a zorganizowanie czegoś na własną rękę jest często czasochłonne i nierzadko trochę niebezpieczne. Wynagrodzenie jest bardzo niskie (ja za 6 tygodni praktyk otrzymałam 290tys.T). Ceny sprzętu turystycznego (namioty, śpiwory, kuchenki turystyczne) także bardzo wzrosły w ciągu ostatnich kilku lat, w miarę możliwości rekomenduję więc zabranie tego typu sprzętu ze sobą. Dobre górskie buty, czołówka, kurtka przeciwdeszczowa są niezbędne (choć oczywiście zależy co planujesz robić w Mongolii – byli tacy którzy przez dwa miesiące siedzieli w UB rozbijając się po klubach;)
Zdjęcie 8
Mój wyjazd do Mongolii zaplanowany był tak, abym po praktykach miała jeszcze dwa tygodnie na zwiedzanie kraju. Przeniosłam się z Erdenetu do Ułan Bator (bez problemu ponownie dostałam akademik), ponieważ stolica jest zdecydowanie lepszą bazą wypadową. Byłam tam też umówiona z chłopakami z Niemiec, przyjeżdżającymi na praktyki. Razem (ostatecznie - trzech Niemców, dwóch Austriaków i ja) wybraliśmy się na trekking w okolice Kharkhorin, do doliny rzeki Orkhon. Widzieliśmy najwyższy w Monglii wodospad, monastyr Tovkhon Khiid i zrobiliśmy 70-kilometrowy trekking w 2,5dnia. Wypad według mnie bardzo udany. Polecam ze względu na stosunkowo niedużą odległość od UB i łatwy dojazd. Uważam, że czasem lepiej jest wybrać miejsce bliższe i może mniej spektakularne, ale więcej czasu spędzić w terenie, niż tłuc się trzy dni w samochodzie po to, aby połazić sobie gdzieś przez jeden dzień. Wszystko zależy oczywiście od tego, jaką ilością czasu dysponujemy;)
Zdjęcie 9
Mam nadzieję, że moja relacja była w jakimś stopniu pomocna. Nie mogę jednoznacznie powiedzieć, czy warto, czy nie warto wybrać się na praktyki do Mongolii. Ja nie żałuję. Spędziłam tam fantastyczne dwa miesiące, poznałam masę ciekawych ludzi i widziałam wiele pięknych miejsc. Praktyki pod względem wiedzy zawodowej nie były zbytnio kształcące, ale w ich czasie dowiedziałam się naprawdę wiele o mongolskiej mentalności, kulturze itd. Jest to z pewnością kraj, który warto odwiedzić i to najlepiej odwiedzić go jak najszybciej, bo zmienia się w zastraszającym tempie. Jeśli rozważasz wyjazd do Mongolii (czy to w ramach praktyk czy w celach turystycznych;), chętnie udzielę dodatkowych informacji. Pisz śmiało na adres agata.sokolowska88@gmail.com.
Ciekawostki i porady
Drogi - w Mongolii jest bardzo niewiele dróg i są bardzo złej jakości. Większość z nich określilibyśmy mianem „polnych”, ich przejezdność może być zależna od pogody. Podawanie odległości w kilometrach jest bardzo mało miarodajne. Ważne jest ILE CZASU zajmie ci dostanie się w dane miejsce- czasem 300km przejedziesz w 5h, ale czasem zajmie ci to 2dni…
Autostop - bardzo popularny w Mongolii, jest jednak płatny. Koszt dowiezienia w miejsca trudno dostępne może być dosyć wysoki.
Targować się czy nie? - w przewodnikach po Mongolii często pojawia się stwierdzenie, że w Mongolii nikt się nie targuje. Z doświadczenia wiem, że to nieprawda. Lata doświadczeń z zagranicznymi turystami wiele tamtejszych ludzi nauczyły i często próbują znacznie zawyżyć cenę różnych usług (szczególnie takich jak wynajem samochodu, konia, jurty itd.).
Kieszonkowcy - szczególnie w Ułan Bator bardzo uważać trzeba na kieszonkowców. W tłumie ludzi szybko wychwytują turystów i bezczelnie grzebią w torebkach czy wyjmują portfele z kieszeni. W Erdenecie i innych miejscowościach jest zdecydowanie bezpieczniej.
Jedzenie - z moich obserwacji wynika, że większość facetów uważa je za wyśmienite, dziewczyny raczej narzekają. W Mongolii je się przede wszystkim mięso. Każda część zwierzęcia nadaje się według nich do zjedzenia, a tłuszcze wręcz uwielbiają. Nie ukrywam, potrzeba trochę czasu aby się do tego przyzwyczaić lub po prostu znaleźć potrawy, które są dla nas zjadliwe.
Języki - znajomość języków jest w Mongolii raczej słaba. Ciężko znaleźć osoby mówiące płynnie po angielsku, podobnie jest z rosyjskim, chociaż w komunikacji ze starszymi osobami może okazać się on przydatny. Dobrze nauczyć się kilku podstawowych wyrażeń po mongolsku, ale oczywiście nie obędzie się bez porozumiewania się na migi.
Lonely Planet - uchodzi za jeden z lepszych przewodników po Mongolii i tego też używałam. Myślę, że warto się w niego zaopatrzyć, choć nie polecałabym bezkrytycznego korzystania z zawartych w nim informacji. Trzeba liczyć się z tym, że podane ceny są niższe niż aktualnie, a korzystanie z wymienionych w nim restauracji będzie wiązało się ze znacznie wyższymi cenami niż w niewymienionych tam miejscach.
Zdjęcie 10