Zdjęcie 1
Ponad rok przed wyjazdem na praktykę zapisałam się do IAESTE. O samej organizacji dowiedziałam się od kolegi, który już od jakiegoś czasu działał w IAESTE. Przebywając z ludźmi, którzy odbyli praktyki IAESTE coraz bardziej zachęcały mnie do starania się o wyjazd na praktykę.
Macedonię wybrałam całkiem przypadkowo. Oczywiście był to kraj, do którego chciałam pojechać, ponieważ nigdy wcześniej tam nie byłam. Wybierając praktykę najpierw znalazłam oferty, które są kierowane typowo dla mojej specjalności, ta oferta – praktyka w elektrowni, najbardziej mi się spodobała.
Jeśli chodzi o formalności, to nie było ich zbyt dużo. Oczywiście musiałam posiadać zaświadczenie od lekarza pracy odnośnie stanu zdrowia, oraz ubezpieczenie ważne poza granicami UE. W moim przypadku był to ISIC.
Jeśli chodzi o sam paszport, to oczywiście miałam ze sobą, ale nie był mi ani razu potrzebny. Mój pobyt był krótszy niż 90 dni, a o ile dobrze się orientuję, tyle czasu możemy spędzić w Macedonii bez posiadania paszportu.
Zdjęcie 2
Wyjechałam z mojego rodzinnego miasta Sandomierza autobusem firmy Adamis Tours. Dwa autobusy zbierały ludzi z całej Polski, po czym w Krośnie wszyscy przesiadaliśmy się do jednego. Wykupiłam bilet od razu w 2 strony, ponieważ był znacznie tańszy. Zapłaciłam 558 zł. Podróż trwała ponad 24 godziny. Cały autobus nie zajeżdżał do Skopji. Osoby, które tam wysiadały musiały przesiąść się do malutkiego busa, który zawiózł nas pod Hotel Continental. Miejsce to jest położone bardzo blisko dworca autobusowego i stacji kolejowej. Doszłam tam bez problemu na nogach. Pierwsze, co zrobiłam to kupiłam sobie bilet na pociąg. Z kartą ISIC był on bardzo tani coś ok. 10-15 zł. Jednak musiałam na niego czekać ponad 4 godziny, co dało mi trochę do myślenia. Po kilkunastu minutach zorientowałam się, że jedzie wcześniej do Bitoli jakiś autobus, więc szybko zwróciłam bilet na pociąg, co oznaczało -10% wartości biletu w plecy (wcale nie dużo). Jednak bilet na autobus okazał się ciut droższy, kosztował coś ok. 30 zł. Ale mogłam po długiej podróży szybciej znaleźć się w docelowym miejscu, więc TAK! Widoki po drodze – niesamowite! Autobus przejeżdżał po drodze przez kilka miast. W Bitoli zatrzymuje się nie jeden raz, więc jeśli zmierzasz na główną stację, to pierwszy przystanek w Bitoli nie jest Twoim docelowym.
W Bitoli mieszakaliśmy w prywatnym domu. Właściciele posiadali ręczną myjnie samochodową – w Macedonii są one bardzo popularne. Całe pierwsze piętro było przeznaczone tylko dla nas – 3 pokoje, coś w rodzaju kuchni i łazienka. W pokojach znajdowało się znacznie za dużo łóżek niż potrzebowaliśmy. W jednym było -4, w kolejnym -5 a następnym -2. Pokoje były w pełni wyposażone. Łazienka była bardzo nowoczesna wyposażona w pralkę. Mogliśmy korzystać z mopa i odkurzacza dostępnego dla wszystkich mieszkańców domu. W kuchni była lodówka. Całkowity koszt mieszkania to ok. 300 zł miesięcznie. W mieszkaniu był WiFi lecz chwilami bardzo ciężko było złapać zasięg.
Zdjęcie 3
Gdy wysiadłam z autobusu w Bitoli zostałam przywitana przez lokalnego członka IAESTE. Pomógł mi z bagażem i zawiózł do miejsca, w którym miałam spędzić kolejne 2 miesiące. W pierwszych dniach w Bitoli, członkowie IAESTE pokazali mi miejsce pracy, sklepy, pomogli zdobyć macedoński numer.
Komitet Lokalny Bitoli jest bardzo mały. Podczas mojego pobytu było tam 3 członków, z czego jedna osoba po tygodniu wyjeżdżała na praktykę. Jak na tak mały komitet, nie można im niczego zarzucić. Od czasu do czasu można było wyjść w większej grupie na kawę albo na piwo. Gdy czegoś potrzebowaliśmy wystarczyło napisać i od razu zjawiali się z pomocą. Oprócz zwykłych członków było kilka osób nowo przyjętych – nie z każdym z nich było łatwo się dogadać się w języku angielskim, ale i tak byli mili i bardzo przyjaźni, zresztą jak wszyscy ludzie z Macedonii.
Zacznijmy od tego, że nie wymagano ode mnie za dużo. Kilka osób, których miałam przyjemność poznać mówiło tylko po angielsku, reszta (nie)stety tylko macedoński. Ludzie, z którymi spędzałam najwięcej czasu w pracy mówili właśnie tylko w rodowitym języku, ale byli bardzo otwarci, mili, przyjaźni i kontaktowi. Pierwsze dni były trochę trudne, ale z dnia na dzień oswoiłam się trochę z językiem i nauczyłam się kontaktować z nimi po macedońsku. W calu nauki dostałam rozmówki angielsko – macedońskie. Nie ukrywam, że znajomość cyrylicy bardzo mi we wszystkim pomogła. Ale i bez tego dałabym sobie pewnie radę, albo bym się jej tam po prostu nauczyła.
Zdjęcie 4
Pierwsze, na co radziłabym zwrócić uwagę to język, w jakim się komunikujemy. Czasami ciężko się jest dogadać z kimś na ulicy po angielsku, dlatego próbujemy polskiego, co nie jest takim złym wyjściem z sytuacji. Macedoński jest trochę podobny do Polskiego, ale tylko na tyle, żeby zrozumieć podstawy podstaw. Czasami jednak może okazać się nieco zdradliwy. Musimy uważać pytając się o niektóre rzeczy np. macedońskie „prawo” to po polsku prosto a prawo to „desno”, natomiast macedońska „godina” to nie godzina tylko rok.
Co do zwiedzania – sama Bitola jest mała, można zwiedzić całą spokojnie w 3 dni. Warto zobaczyć amfiteatr antyczny Heraklea, kościoły i meczety, cmentarz germański i szczyt Pelister, na którego zdobycie trzeba poświęcić cały dzień. Do Hotelu Molika możemy podjechać samochodem, dalej natomiast poruszać możemy się tylko piechotą. Na szczycie znajdują się 2 jeziora – małe i duże. Zejście jest równie czasochłonne, więc warto wyruszyć z samego rano z kimś, kto już tam był wcześniej. Główną atrakcją Bitoli jest ulica – Shirok Sokak, tam znajduje się wszystko! Kawiarnie, sklepy, ludzie. Ceny w knajpach nie są wysokie, więc ludzie chętnie odwiedzają knajpki.
Poza Bitolą warto pojechać nad jezioro Prespana, które znajduje się najbliżej Bitoli. Dojechać tam można jedynie samochodem ze znajomymi, dobrym wyjściem jest także autostop – w Macedonii łapanie stopa jest bardzo ułatwione.
Kolejnym, bardzo ważnym i pięknym miejscem jest miasto Ohrid, położone nad najstarszym jeziorem w Europie. Nie wyobrażam sobie pobytu w Macedonii bez zwiedzania Ohridu.
Warto wybrać się także na kilka dni do stolicy – z główniejszych atrakcji polecam centrum, stary bazar, zamek, i kanion matka.
W czasie wakacji w Macedonii mają święto niepodległości, warto w ten dzień udać się do Krusheva, miasta gdzie odbywają się wszystkie związane z tym uroczystości. Samo miasto jest także atrakcyjne, a szczególnie widoki na okolicę (miasto położone na wzgórzu).
Jedzenie w Macedonii jest bardzo dobre, ale oczywiście wszystko zależy od gustu. Mają tam bzika na punkcie serów i ostrej papryczki. Warto spróbować burek’a z jogurtem sprzedawanego prawie 24h/ dobę w budkach jak piekarnie. Dostępne są 3 rodzaje: z serem(najbardziej popularny), z mięsem i mój ulubiony ze szpinakiem i serem. Oczywiście mięsko z grilla jest także warte uwagi z cebulą, ostrą pieczoną papryczką, sałatką szopską i piwem skopsko, mniam!
Warto spróbować także lokalnych alkoholi – rakije, i jej anyżową wersję – mastikę.
Ze słodyczy, nie za specjalne według mnie lokum – coś jak galaretka.
I oczywiście Ajwar – do smarowania kanapek, zrobiony z pieczonych warzyw.
Ludzie w Macedonii są bardzo przyjaźni. Ze starszymi można spokojnie dogadać się używając polskiego i rozumiejąc trochę macedoński. Rzadko można spotkać kogoś narzekającego albo smutnego. Ludzie są weseli, radośni, szczęśliwi i bardzo, ale to bardzo sympatyczni.
Będąc w Macedonii a już szczególnie w Bitoli nieuniknione jest spotkanie żebrających cyganów. Są oni wszędzie, szczególnie dzieci. Nie mniej jednak, będąc w sklepie samoobsługowym, wcześniejsze zakupy zostawiasz na haczykach przed wejściem i nikt ci nic nie weźmie.
Zobaczyłam prawie wszystko, co chciałam zobaczyć i o czym pisałam wcześniej. Uczestniczyłam w weekendzie w Ohridzie IAESTE i w weekendzie w Skopje gdzie odbył się International evening. Gdy tylko dowiedzieliśmy się o jakimś większym wydarzeniu typu festiwal czy dzień niepodległości w Krushevie od razu byłyśmy pewnie, że tam pojedziemy. Transport nie był problem, głównie poruszałam się z koleżanką autostopem – prawie nic nie trzeba było planować, jeśli wycieczka była jednodniowa. W wolnym czasie w czasie tygodnia, po pracy jeździłyśmy nad jezioro, gdy było bardzo gorąco, bądź szłyśmy w pobliskie góry. A wieczorem kawa lub piwko na Shirok Sokak.
Zdjęcie 5
Ceny w knajpach są stosunkowo tanie. Duży obiad można zjeść już od 8 zł, piwo w knajpie kosztuje od 4 zł do 10zł. Taksówki są bardzo tanie, więc na terenie miasta, lepiej poruszać się taksówką niż autobusem. Wyjazd zależy głównie od wyboru środka transportu – autostopem jest bezpłatnie, pociągiem bywa bezpłatnie (3 weekend miesiąca , studenci mają darmowe bilety, niestety nie każda osoba sprzedająca bilety uznaje to dla obcokrajowców, ale warto próbować bo niektórzy jednak uznają) i najdrożej autobusem. Jeśli chodzi o ceny noclegów, warto konsultować się z ludźmi z IAESTE, wtedy ceny mogą wynieść coś ok. 20 zł za noc w Ohrid czy w Skopje.
Bardzo polecam wszystkim Macedonie na praktykę. Wszyscy ludzie, których poznałam są niesamowici. Osoby na ulicy zarażają wręcz pozytywnym nastawieniem do życia. Jeśli ktoś jest osobą niepalącą i przeszkadza mu dym z papierosów to praktyka w Macedonii może być czasem uciążliwa, ponieważ tam każdy wszędzie pali i jest to dla nich normalne. Ceny papierosów to ok 3-4 zł za paczkę – nie ma się im co dziwić.
Warto ze sobą zabrać wygodne buty do chodzenia po górach i kurtkę tylko na tę okoliczność. Reszta ubrań na upały podchodzące pod 40 stop. Nie warto brać dużo ciepłych rzeczy, bo ich nie założycie. Warto wziąć ze sobą symboliczną butelkę polskiej wódki – mają wódkę, ale ich słaba w porównaniu do naszej. I może ptasie mleczko – coś, czego nie mają w sklepach.