Wspomnienie z roku 2015

Kraj
Indie
Miasto
Manipal
Rok
2015
Wydział
WIMiR
Kierunek
Inżynieria Mechaniczna i Materiałowa
Rok studiów
3
Czas trwania praktyk
5 tygodni
Nazwa firmy
Manipal Institute of Technology
Wymagany język
angielski 1
Wynagrodzenie
5000 Rs

Zdjęcie 1

Dlaczego akurat ta praktyka?

Dołączyłam do IAESTE w 2013 roku. W miarę poznawania organizacji i ludzi, słuchania ich opowieści o odbytych praktykach, zaczęłam również myśleć o możliwości wyjazdu. Będąc na trzecim roku studiów mieliśmy obowiązkowe praktyki zawodowe, dlatego doszłam do wniosku, że połączę przyjemne z pożytecznym i wyjadę z IAESTE. Było mnóstwo ofert do wyboru w mojej dziedzinie, jednak nie na wszystkie z nich spełniałam wymagania. Indie w zasadzie były ostatnim krajem, o jakim bym pomyślała, ponieważ rzadko podróżuję, nie mówiąc już o innym kontynencie, ale podczas przeglądania ofert, przypomniałam sobie sytuację z poprzednich wakacji, kiedy nasz praktykant z Indii wygłaszał prezentację na temat swojego kraju. Opowiadał o kulturze, religii, cudownej kuchni i wszystkich rzeczach, które sprawiły, że Indie wydawały mi się magiczne i piękne, ale zarazem nieosiągalne. Na koniec dodał , że za rok widzimy się w Manipalu. Śmiałam się wtedy, odpowiadając, że bardzo bym chciała, ale przecież to niemożliwe, że Indie to taki odległy kraj. Przypomniałam sobie to wszystko i niewiele myśląc zadzwoniłam do rodziców, aby zapytać ich o zdanie. Po wielogodzinnych negocjacjach i przekonywaniu, niechętnie zgodzili się. A potem poszło już z górki.

Formalności związane z praktyką

Formalności, których należało dopełnić było mnóstwo. Zaczynając od dokumentów dla IAESTE, poprzez wszystkie dokumenty aplikacyjne – CV, list motywacyjny, referencje, oświadczenia z uczelni oraz kilka innych. Gdy już dostałam upragnioną akceptację, mogłam zająć się kolejnymi sprawami, czyli wizą oraz biletami. Ta część stanowiła dla mnie nie lada wyzwanie, ponieważ nigdy nie aplikowałam o wizę, ani nie kupowałam biletów samolotowych, zwłaszcza na tak daleką podróż. Nie polecałabym odkładania załatwiania wizy na kilkanaście dni przed wyjazdem (ja tak zrobiłam i było sporo stresu). Ostatnimi chyba już dokumentami przed wyjazdem były papiery otrzymane od koordynatora wymiany. Nie było to jakoś szczególnie skomplikowane, ale trzeba już znać daty wyjazdu, numery lotów itd., a następnie należało to zeskanować i odesłać .

Dojazd

Połączenie lotnicze, które wybrałam, było dosyć skomplikowane. Kupiłam bilet łączony Warszawa-Berlin-Abu Dabi-Bombaj (Air Berlin oraz Emirates), a następnie z Bombaju do Mangalore leciałam krajowymi liniami – Jet Airways. Cała podróż zajęła mi ok. 36 h, z czego ok. 12 h musiałam czekać na lotnisku w Bombaju. Po wylądowaniu w Mangalore zostałam odebrana przez uniwersytecką taksówkę, która zabrała mnie do Manipalu (Komitet Lokalny w Manipalu gwarantuje przejazd w jedną stronę, za który nie musimy płacić). Powrót wyglądał podobnie, z tym że więcej czasu spędziłam w Bombaju (ok. 18 h). Tak długa podróż była bardzo męcząca, zwłaszcza kiedy samolotem leci się pierwszy raz w życiu i to w dodatku samemu. Dlatego radziłabym szukanie nieco krótszych połączeń.

Zdjęcie 2

Zakwaterowanie

Zakwaterowanie zostało nam zapewnione przez IAESTE, nie musieliśmy za niego dodatkowo płacić. Ja akurat miałam szczęście mieszkać w mieszkaniu studenckim (niektórzy praktykanci mieszkali w hostelach), razem z 6 innymi praktykantkami. Pomimo kilku niedogodności w postaci jaszczurek, karaluchów, szczura (na szczęście jednorazowy wypadek przy pracy), braku lodówki oraz kuchenki, konieczności używania miski w celu wzięcia prysznica, okropnie drażniącej wilgoci i wszechobecnej pleśni, mogę powiedzieć, że uwielbiałam nasze mieszkanie. Miało niesamowity klimat, który stworzyłyśmy wraz ze współlokatorkami. Czułam się tam jak w domu. Bardzo dobrze się dogadywałyśmy i świetnie spędzałyśmy czas, co sprawiło, że nigdy nie zamieniłabym tego mieszkania na hostel, który chociaż był o wiele czystszy i spokojniejszy, to panował w nim duży rygor (m.in. nie można było wrócić po 23.00, goście mogli przychodzić tylko w określonych porach itd.).

Komitet lokalny w danym mieście

Członkowie Komitetu Lokalnego, działającego przy MIT są niesamowici. Bardzo pomocni, uśmiechnięci, troskliwi. Robią co w swojej mocy, aby zapewnić nam jak najlepsze warunki i komfort. Służą radą, ale także chętnie wyjdą na imprezę z praktykantami. Podczas mojego pobytu były dwie wycieczki zorganizowane przez IAESTE, jednak z tego, co wiem, we wrześniu było ich znacznie więcej. Przygotowano dla nas także inne atrakcje w postaci balu, lekcji gotowania, wieczorku międzynarodowego itp. Przed samym wyjazdem byłam w stałym kontakcie z koordynatorem wymiany, który odpowiadał na wszystkie nurtujące mnie pytania, zgodził się na przesunięcie terminu praktyki oraz udzielał cennych rad. W dniu mojego przylotu z lotniska odebrała mnie taksówka, dowożąc pod samo mieszkanie. W zakwaterowaniu nikt mi nie pomógł, ponieważ dotarłam do Manipalu o północy.

Atmosfera w firmie/ na Uniwersytecie

Moja praktyka odbywała się na uniwersytecie, a dokładniej w laboratorium mechanicznym.l Profesor, z którym miałam okazję pracować, był przemiłym i bardzo wyrozumiałym człowiekiem. Polubiłam go od pierwszego spotkania, jak i pracowników laboratorium, którzy mi pomagali w pracy. Często miałam jednak wrażenie, że mają mnie za niezbyt inteligentną osobę, gdy zadawali pytania, czy wiem, co to ciśnienie i czy słyszałam kiedykolwiek o barach. Taka już chyba przypadłość Hindusów, ponieważ inni praktykanci też miewali takie sytuacje. Praca w sama sobie nie należała do ciężkich ani trudnych, wręcz mogłabym powiedzieć, że dosyć często się nudziłam, gdyż panowie pomocnicy wyręczali mnie we wszystkim. Współpraca z profesorem ma to do siebie, że często nasze plany się zmieniają i pół godziny przed rozpoczęciem pracy dostawałam telefon, że jest dziś bardzo zajęty i żebym nie przychodziła. Nie były to jakieś wielkie problemy, raczej sytuacje, które mnie irytowały, ale i śmieszyły i dziś wspominam to z dużym sentymentem. Doceniam bardzo , że profesor starał się mówić do mnie wolno i wyraźnie, a także wplatał mniej słów w języku hindi, niż mieli to w zwyczaju inni ludzie spotykani na ulicy, w sklepach, czy restauracjach.

Zdjęcie 3

Kraj - kultura, zabytki ludzie

Indie to ogromny, niesamowity i magiczny kraj, którego niestety nie jesteśmy w stanie w całości poznać i zobaczyć, podczas tak krótkiego okresu praktyki. Nie oznacza to jednak, że nie warto tam jechać! Częstą rzeczą, którą robią praktykanci po odbyciu praktyki w Manipalu, jest wyjazd na północ. Mnie niestety nie było to dane, z racji braku czasu i funduszy, jednak gdybym miała taką możliwość, na pewno bym się nie zawahała. Standardowe miejsca, które odwiedzają praktykanci co roku, to Hampi, Coorg, Mysore, Murudeshwara, Jogg Falls, Kerala, Bangalore, Mangalore, Goa. W „okolicy” Manipalu (bliższej lub dalszej), również jest wiele wartych uwagi miejsc – m. in. Udupi oraz pobliskie plaże (jednak kąpiel jest zabroniona), jezioro i wodospad w Manipalu. Jedzenie indyjskie jest przecudowne. Ostre, wyraziste, aromatyczne, smaczne. Jednak trzeba się do niego przekonać. Wielu praktykantów miało problemy żołądkowe. Mnie na szczęście to ominęło i mogłam przez całe 6 tygodni rozsmakowywać się w indyjskim jedzeniu. Pokochałam tę kuchnię całym sercem, mimo tego, że wiele razy mnie zaskakiwała. Należy koniecznie spróbować standardowych dań indyjskich, serwowanych w restauracjach w Manipalu (wszelakie wersje masali, manchurianu – mieszanki przypraw, palak – szpinak, paneer – rodzaj bardzo smacznego sera białego, naan – chlebek, który je się prawie do wszystkich dań, wrapy tuż przy bramie uczelni – przepyszny kurczak), a także wypić mango lassi (moja miłość) oraz lime soda (na drugim miejscu). Hindusi są bardzo miłymi i pomocnymi ludźmi, czasem nawet za bardzo. Gdy widzą Europejczyka, mają ogromną chęć udzielenia pomocy, i mimo tego, że nie mają pojęcia na dany temat, zawsze chcą coś odpowiedzieć. Efektem tego w moim pierwszym dniu w Manipalu błądziłam godzinę po mieście, szukając jednego budynku na kampusie MIT. Mają jednak wiele wad, na które należy uważać. Trzeba zawsze sprawdzać wydaną resztę w sklepach, a także targować się na ulicznych straganach, ponieważ uwielbiają zawyżać ceny różnych produktów. Kolejna rzecz, która bardzo mnie irytowała (w Manipalu się to nie zdarzało, ale na wycieczkach jak najbardziej), to natrętność. Uliczni sprzedawcy potrafili 15 minut iść za nami, aby zmusić nas do kupienia słonika, czy szkatułki, przy czym byli bardzo namolni i nie mogli zrozumieć odmowy. Hindusom wszystko zajmuje mnóstwo czasu, więc przed wyjazdem należy uzbroić się w cierpliwość. Irytuje także wszechobecna biurokracja – np. do założenia karty sim jest potrzebne zdjęcie, wypełnienie specjalnego formularza, podanie nazwiska ojca, adresu i kilku innych bezsensownych informacji. Następnie trzeba zadzwonić na podany numer, aby podać te dane i aktywować numer, co w praktyce nie jest takie łatwe, ponieważ ciężko rozróżnić słowa takie jak ADDRESS lub NAME w gąszczu słów w języku hindi. Niektórym co cierpliwszym udało się to zrobić samemu, reszta prosiła o pomoc członków IAESTE.

Zwiedzanie i wypoczynek

Z racji krótkiego pobytu, nie było mi dane zobaczyć tak dużo jak bym chciała. Byliśmy na wycieczkach w Coorg, Mysore, Hampi, Murudeshwarze. Wszystkie miejsca były zdecydowanie warte uwagi. W jeden z weekendów razem ze współlokatorkami byłyśmy na zakupach w Udupi. Oprócz tego braliśmy udział w balu IAESTE, na który praktykanci mieli okazję założyć typowe indyjskie stroje. Z tej okazji pierwszy raz miałam na sobie sari oraz zrobiłam sobie mehendi (tatuaż z henny na dłoni). Co do innych atrakcji, to na jednej z wycieczek mogliśmy wziąć udział w raftingu oraz pojeździć na słoniach. Jeśli chodzi o spędzanie wolnego czasu na co dzień, to oprócz wspólnych lunchów i obiadów, organizowaliśmy imprezy, graliśmy w gry integracyjne, chodziliśmy na karaoke, oglądaliśmy filmy, graliśmy w siatkówkę (nawet w ulewnym deszczu). W zasadzie cały czas wolny spędzaliśmy w grupie, najczęściej ze współlokatorkami, nie było czasu na nudę. Dużo siedzieliśmy także w biurze IAESTE, w którym panuje niesamowita atmosfera, zawsze jest mnóstwo ludzi, śmiesznych sytuacji i rozmów.

Koszty utrzymania

Ciężko jest mi dokładnie określić, ile pieniędzy wydałam na miejscu. W sklepach i restauracjach jest na ogół tanio, o wiele taniej niż w Polsce, no chyba że chcemy kupić produkty europejskie, wtedy czasem cena potrafi być dwukrotnie wyższa. Niskie ceny niestety powodują, że chcemy kupować więcej. Jeśli chodzi o transport, to są groszowe sprawy. Bardzo opłaca się podróżować po Indiach autobusami i pociągami, choć często komfort podróży pozostawiał wiele do życzenia. Wycieczki organizowane przez IAESTE kosztowały zazwyczaj w granicach 1700-2000 Rs. (ok. 100 zł). Jak wiadomo, oprócz tego trzeba było wziąć dodatkowe pieniądze, jeśli chciało się kupić pamiątki, alkohol na imprezy, czy inne rzeczy.

Zdjęcie 4

Ogólne wrażenia z pobytu

Dzięki IAESTE spędziłam najlepsze wakacje w moim życiu! Poznałam mnóstwo wspaniałych ludzi z całego świata, spędziłam z nimi cudowny czas. Miałam okazję zwiedzić mały skrawek tego wielkiego i intrygującego kraju, co tylko podsyciło moją ciekawość i sprawiło, że na pewno będę chciała tam wrócić. Mogę każdemu serdecznie polecić sam wyjazd na praktykę, daje to mnóstwo nowych doświadczeń w wielu dziedzinach życia oraz niesamowite wspomnienia. Mimo wielu problemów i dziwnych sytuacji, które spotkały mnie w Indiach, to absolutnie nie żałuję swojego wyboru i jestem wdzięczna za wszystkie przygody, które miałam okazję przeżyć.

Rady dla przyszłego praktykanta

Na pewno doradziłabym wybranie dłuższej praktyki (jeśli istnieje taka możliwość), ponieważ 6 tygodni to zdecydowanie za mało, żeby skorzystać ze wszystkich atrakcji. Co do rzeczy, które można ze sobą zabrać, to na pewno jakiś środek przeciwko komarom (mnie akurat bardzo nie gryzły, ale kilka osób miało z tym problem), polecam Mugga, oraz coś po ugryzieniu. Warto również zabrać małą parasolkę, ale to można zakupić na miejscu w każdym sklepie. Przede wszystkim trzeba ją nosić codziennie ze sobą. Ja przez pierwsze kilka dni nie mogłam do tego przywyknąć i w efekcie po pierwszym tygodniu miałam już 3 sztuki. Mogą się przydać leki na biegunkę oraz sprawdzone leki, które wiemy, że nam pomagają (na gardło, czy inne, które często zażywamy). W Indiach lekarstwa są bardzo tanie, ale nie wszystkie można dostać na miejscu. Polecałabym również zabrać mały czajniczek elektryczny, bo o ile kuchnie nie są dostępne w hostelach czy mieszkaniach, to jednak możliwość zrobienia herbaty lub zupki chińskiej czasem ratuje życie. Można też zabrać ze sobą kilka zdjęć do dokumentów, na pewno będą potrzebne, choć można je również zrobić na miejscu. Nie polecam brania ulubionych, ładnych ubrań lub zamszowych butów, czy torebek. WSZYSTKO I TAK SPLEŚNIEJE. Dosłownie. Włącznie z walizką lub nieużywanym na co dzień portfelem.

Galeria