Zdjęcie 1
Do wyboru Japonii skłonił mnie fakt, że jest to egzotyczny, niesamowicie odmiennie kulturowy kierunek, ciekawa oferta praktyki, obejmująca zagadnienia, którymi chciałbym zajmować się w przyszłości oraz blog Krzysztofa Gonciarza :).
Jako że dla obywateli Polski wjazd do Japonii na okres do 90 dni jest bezwizowy, jedyną formalnością, którą musiałem załatwić było ubezpieczenie. Zdecydowałem się na zakup Signal Iduna Card, obejmującej m.inn. OC i NNW o w miare sensownych stawkach na całym świecie poza USA i Kanadą za jedyne 64 zł za rok – gorąco polecam!
Zdjęcie 2
Podjąłem ryzyko zakupu biletów samolotowych jeszcze w marcu, przed otrzymaniem akceptacji ze strony uczelni przyjmującej i dzięki temu zapłaciłem 3150 zł za bezpośredni lot do Tokio z Warszawy liniami LOT. Ze względu na brak przesiadek oraz standardy przewoźnika podróż w obie strony wspominam bardzo dobrze :).
Zakwaterowanie – jednoosobowy pokój w sharehousie - zostało opłacone i zorganizowane przez pracodawcę. Mieszkałem co prawda dość daleko od centrum (najbliższa stacja metra – Chikatetsu Akatsuka, ok. 30 minut metrem do słynnej Shibuyi i ok. 35 min z przesiadką do pracy), lecz na tym kończą się wady mojego tokijskiego lokum. Pokój o bardzo dobrym standardzie był wystarczająco duży, zawierał wszystkie niezbędne udogodnienia (w tym klimatyzację, bez której ciężko w Japonii w lecie), a w samym sharehousie znajdowała się dobrze wyposażona kuchnia z salonem, gdzie zawsze można było spotkać jakiegoś gaijina i porozmawiać z nim po angielsku :). Stacja metra znajdowała się tuż obok wyjścia z sharehousu, w okolicy było też mnóstwo restauracji i centrum handlowe. Ponadto, w samym sharehousie lub bliskiej okolicy mieszkało troje innych praktykantów z IAESTE (maltańczyk, szwajcar i słowak), którzy pracowali na tym samym kampusie co ja i z którymi spędzałem mnóstwo czasu w trakcie mojego stażu.
Zdjęcie 3
Po przybyciu do Tokio zostałem odebrany z lotniska i zaprowadzony do sharehousa, a następnie w pierwszy dzień pracy do pracodawcy przez lokalnego studenta i… de facto na tym kończą się pozytywy nt. japońskiego IAESTE, które podobnie jak większość praktykantów, oceniam zdecydowanie na minus. Wydarzenia były drogie, komunikacja między członkami IAESTE oraz z nimi pozostawiała wiele do życzenia, a większość z nich nie była w stanie przeprowadzić podstawowej konwersacji po angielsku.
Nie mniej jednak, z racji tego, że mieliśmy na prawdę dużą i zgraną ekipę praktykantów, nie mieliśmy problemów z samodzielną organizacją czasu i wycieczek, także dało się to przeboleć ;).
W ramach praktyki wspomagałem badania nad urządzeniem elektronicznym do odzysku energii z drgań. Mówiąc konkretniej, moim zadaniem było głównie programowanie robota firmy FANUC oraz pomiar i analiza jego parametrów ruchu na potrzeby badań.
Zdjęcie 4
W laboratorium, w którym pracowałem ciężko było nie zauważyć bardzo wyraźnego podziału na studentów lokalnych i przyjezdnych (głównie chińczyków). O ile pierwsi z nich byli kompletnie niekontaktowi i trzymali się w swojej zamkniętej grupie, o tyle drudzy bardzo ciepło przyjęli mnie mojego pierwszego dnia w pracy, często zapraszali mnie na wspólny lunch czy kolację, bardzo chętnie rozmawiali ze mną na wszelkie tematy i byli niesamowicie pomocni. Dużym plusem były też elastyczne godziny pracy i możliwość okazjonalnego wzięcia dnia wolnego z racji wyjazdu na wycieczkę.
W Japonii każdego dnia mamy do czynienia z bardzo ciekawą mieszanką nowoczesności i respektowania dawnych tradycji. I tak o to banknoty i prezenty wręczamy trzymając je w dwóch dłoniach, w trakcie przywitania osoba o niższym statusie społecznym kłania się niżej, a wszystko to odbywa się na tle oświetlonych neonami budynków, przyozdobionych mangowymi postaciami :P. Ludzie są specyficzni i o ile są dla przyjezdnych bardzo uprzejmi, wynika to raczej z ich wychowania, aniżeli empatii. Mając na uwadze to oraz bardzo niską znajomość angielskiego (sic! w Tokio ciężko dogadać się po angielsku!), ciężko nawiązać z nimi bliższą znajomość.
Nie zmienia to faktu, że na co dzień żyje się tu bardzo wygodnie, na co wpływ ma też fakt, że ze względu na wysokie poczucie obywatelskiego obowiązku w Japonii jest niesamowicie czysto i nikomu nawet nie przechodzi przez głowę, żeby kogokolwiek okraść (normalnością jest zostawienie w restauracji portfela na stole, gdy wychodzimy do toalety).
Zdjęcie 5
Dużo by tu wymieniać więc ograniczę się do miejsc, które zrobiły na mnie największe wrażenie:
Dawna stolica – Kyoto to zdecydowany must see i każdy kto jest w Japonii powinien się tam udać ze względu na mnogość zabytków oraz osobliwy klimat. Zwiedzanie tego miasta warto połączyć z pobliską Narą, w której znajduje się słynny park z popularnymi świątyniami oraz żyjącymi na wolności sarnami ^^.
Będąc Hiroshimie ciężko poczuć, że znajdujemy się w mieście, które w trakcie wojny zostało całkowicie zrównane z ziemią – miasto ma w sobie coś urokliwego, co sprawia, że gdybym miał zamieszkać w Japonii, wybór zdecydowanie padłby na nie – życie toczy się tam dużo spokojniej niż w Tokio, a muzeum bomby wraz z Parkiem Pokoju zaskakują i skłaniają do refleksji. Wizytę w Hiroshimie warto połączyć z pobliską wyspą Miyajimą, zobaczyć słynną bramę Tori na wodzie i wejść na szczyt góry Misen, z której roztacza się wspaniały widok na pobliskie wyspy i Hiroshimę.
Fanom górskich wycieczek polecam górę Fuji (uważajcie na ogromne kolejki do wejścia na szczyt oraz na chorobę wysokościową!) - wschód słońca na wysokości 3776 m to coś, co po prostu trzeba przeżyć, oraz miejscowość Nikko, ze swoimi licznymi górskimi szlakami oraz słynną świątynią.
W samym Tokio szczególnie polecam zatokę Odaiba – z jednej strony pozwala odpocząć od miejskiego zgiełku, z drugiej strony miejsca takie jak 18 metrowy posąg robota Gundama, nowoczesny park rozrywki, kącik z pięcioma restauracjami z przepysznym Ramenem z różnych części kraju (w każdej z nich z innej), niesamowity widok na Rainbow Bridge z urokliwej plaży czy jej osobliwy, futurystyczny charakter czynią ją miejscem, do którego chce się wracać.
Codziennie do pracy dostawałem się słynnym Tokijskim metrem, które działa bez zarzutów – do bólu punktualne pociągi odjeżdżają co parę minut – ale polecam unikać go w godzinach szczytu. Transport zbiorowy w Tokio (niestety bardzo drogi) to tak naprawdę głównie metro i ewentualnie pociągi kilku przewoźników. Do przemieszczania się po kraju można skorzystać z usług słynnych super szybkich Shinkansenów, jednakże my, jako oszczędni studenci, szukając innych rozwiązan odkryliśmy autobusy firmy Willer Bus, które gorąco polecam. Przewoźnik ten oferuje dla zagranicznych turystów pass na 5 przejazdów za ok. 500 zł, co mając na uwadze kosmiczne z naszej perspektywy ceny transportu w całej Japonii, było bardzo dobrym dealem. Większość busów odbywała swoje przejazdy w nocy, a ich wysoki standard pozwalał na spokojne przespanie podróży, dodatkową oszczędność na noclegu oraz zwiedzanie nowej desynacji od samego rana z pełnią energii. Korzystając z usług Willera zwiedziłem na ww. passie Kyoto, Narę, Hiroshimę z Miyajimą oraz Osakę.
Zdjęcie 6
Wynagrodzenie pozwalało na pokrycie podstawowych kosztów życia, jednakże nie oszczędzając zbytnio (sporo podróżowałem, codziennie wychodziłem z praktykantami wspólnie coś zjeść) dokładałem do życia mniej więcej tyle ile wydaję w Krakowie.
Zdjęcie 7
Ciężko to opisać słowami – pozostaje mi tylko polecić każdemu opcję tego typu wyjazdu :).
Przed wyjazdem do Japonii, czy jakiegokolwiek innego kraju z niepopularną w Polsce walutą polecam zaopatrzyć się w kartę Revolut – za jej pomocą można łatwo i niewielkim kosztem zdobyć właściwie każdą walutę. Nie zabierajcie ze sobą w lecie do Japonii ciepłych ubrań – ze względu na upały będą zupełnie zbędne.
Zdjęcie 8